Podhorce to niewielka miejscowość położona w Woroniakach,
czyli jednym z pasm pagórków Wyżyny Podolskiej (obecnie Ukraina). Sama
miejscowość niczym się specjalnym nie wyróżnia, ale koniecznie trzeba zobaczyć imponujący
wielkością i urodą zamek, choć można go też nazwać ufortyfikowanym pałacem
(zamek o charakterze pałacowym – palazzo in fortezza)
Kościół św. Józefa w Podhorcach |
Zanim
dotrzemy do samego zamku, powita nas nieco smutny widok kościoła św. Józefa.
Ten barokowy obiekt w kształcie rotundy z elementami klasycystycznymi jest
bowiem w dość złym stanie. Niedawno został przekazany grekokatolikom, więc jest
nadzieja, że może zostanie odrestaurowany za jakiś czas. W środku zobaczyć
można piękne, choć wymagające konserwacji, malowidła. Fundator tej świątyni Wacław
Rzewuski zażyczył sobie, aby była ona kopią włoskiego kościoła z Turynu
Bazylika de Superga. I rzeczywiście podhorecki kościół jest podobny do
turyńskiego.
Warto też zwrócić uwagę na kamienie, z których zbudowana
jest ścieżka do świątyni. Można w nich zauważyć mnóstwo skamienielin.
Wnętrze kościelnej rotundy |
Sprzed
wejścia do kościoła widać już zamek. Aleja do niego wiodąca to fragment dawnego
założenia parkowego – kiedyś na pewno pięknie utrzymanego, dziś trochę
zdziczałego. Wcześniej jednak mijamy kramy z różnościami dla turystów. Sporo
chińszczyzny oczywiście, ale wypatrzeć można też ciekawe pamiątki. Budowla
zamkowa robi wielkie wrażenie. Doskonale widać, że zamek miał być nie tylko
wygodny, ale i bronić jego mieszkańców przed najeźdźcami. A czasy, w których
powstawał, były mocno niespokojne – wojny ze Szwecją, Turcją, Rosją trwały
latami, a i o napadach Kozaków czy Tatarów trzeba pamiętać. Przed wrogami zamku
broniła fosa i obronne mury z czterema bastionami na rogach. Sam budynek
pałacowy powstał w stylu późnorenesansowym.
Zamek w Podhorcach
Zamek
zbudował Stanisław Koniecpolski w latach 1635-1640. Pod koniec życia przekazał
posiadłość królewiczowi Jakubowi Sobieskiemu. W zamku gościł też sam król Jan
III Sobieski. Potem przeszedł w ręce Rzewuskich i Sanguszków (ostatni
właściciele). Po II wojnie warownia
została zaadaptowana na szpital, który w 1956 r. spłonął (zniszczone zostały
dach i stropy). Po odremontowaniu dalej pełnił funkcję szpitala. Teraz od wielu
lat trwają prace nad przywróceniem dawnej świetności, które na pewno nie
skończą się szybko. Obecnie zamek należy do Lwowskiej Galerii Sztuki.
Brama do zamku. Jak widać, turystów, chętnych do obejrzenia zamku, nie brakuje. |
Na dziedzińcu |
Widać, że trwa remont (choć pracowników widać nie było) |
Na dziedziniec zamkowy wchodzimy
przez solidną bramę. Wstęp do zamku jest płatny (o ile pamiętam, to kosztował
chyba 10 hrywien). Widać, że prowadzony jest remont, bo są jakieś rusztowania,
choć pracowników nie widać. Niestety, nie można wejść na „pokoje”. Zwiedzić
można kazamaty – w podziemiach urządzono salkę z duchem, który ponoć tu
straszy. Duch jest, jaki jest, ale podziemia robią wrażenie. Na poziomie
parteru znajduje się ciekawa wystawa, pokazująca historię Podhorców i samego
pałacu. Zdjęcia zamkowych wnętrz robią wrażenie. Jeszcze tylko wchodzimy na
bastiony, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę i na bryłę zamku. Potem
spacer dookoła zamku. Zachowały się jeszcze ślady dawnych ogrodów, można sobie
wyobrazić, jakie były wspaniałe. Z drugiej (tylniej?) strony zamku znajdują się
słynne tarasy, które stanowiły część ogrodów. Rozciąga się tam wspaniały widok
na dolinę rzeki Styr, która bierze początek w Woroniakach.
Zamek od strony tarasów |
Dopiero w porównaniu z sylwetkami ludzi widać, jak wielka jest to budowla |
Z ciekawostek – zamek w Pohorcach
„grał” w „Potopie” radziwiłłowskie Kiejdany. A na koniec prywatnie. Tuż przed
wizytą w Podhorcach mój mąż przypomniał sobie, że w pałacu w tej miejscowości
pracowała jego babcia. W związku z tym zapytaliśmy przewodniczkę Ukrainkę, jak
daleko jest z Podhorców do rodzinnej miejscowości babci, czyli do Huty Pieniackiej
(tak, tej która stała się symbolem mordów dokonywanych przez banderowców).
Początkowo przewodniczka udała, że nie bardzo wie, o co chodzi, ale po naszych
wyjaśnieniach stwierdziła, że Huta to gdzieś daleko, gdzieś tam na Wołyniu. Na
posiadanej przez nas mapie (ukraińskiej) też nie było tej miejscowości. Dopiero
po powrocie do Polski sprawdziliśmy i okazało się, że Podhorce i Huta Pieniacka
leżą dosłownie 10 km od siebie. Gdyby pani przewodniczka powiedziała prawdę, to
moglibyśmy odwiedzić rodzinną miejscowość, a raczej to, co z niej pozostało.
Z tarasów rozpościera sie wspaniały widok na dolinę Styru |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz