sobota, 6 lutego 2016

Wyróżnia się wielkością i urodą. Zagrał w filmie, czyli Zamek w Podhorcach

              Podhorce to niewielka miejscowość położona w Woroniakach, czyli jednym z pasm pagórków Wyżyny Podolskiej (obecnie Ukraina). Sama miejscowość niczym się specjalnym nie wyróżnia, ale koniecznie trzeba zobaczyć imponujący wielkością i urodą zamek, choć można go też nazwać ufortyfikowanym pałacem (zamek o charakterze pałacowym – palazzo in fortezza)

Kościół św. Józefa w Podhorcach
                Zanim dotrzemy do samego zamku, powita nas nieco smutny widok kościoła św. Józefa. Ten barokowy obiekt w kształcie rotundy z elementami klasycystycznymi jest bowiem w dość złym stanie. Niedawno został przekazany grekokatolikom, więc jest nadzieja, że może zostanie odrestaurowany za jakiś czas. W środku zobaczyć można piękne, choć wymagające konserwacji, malowidła. Fundator tej świątyni Wacław Rzewuski zażyczył sobie, aby była ona kopią włoskiego kościoła z Turynu Bazylika de Superga. I rzeczywiście podhorecki kościół jest podobny do turyńskiego. 

Warto też zwrócić uwagę na kamienie, z których zbudowana jest ścieżka do świątyni. Można w nich zauważyć mnóstwo skamienielin.

Wnętrze kościelnej rotundy
                Sprzed wejścia do kościoła widać już zamek. Aleja do niego wiodąca to fragment dawnego założenia parkowego – kiedyś na pewno pięknie utrzymanego, dziś trochę zdziczałego. Wcześniej jednak mijamy kramy z różnościami dla turystów. Sporo chińszczyzny oczywiście, ale wypatrzeć można też ciekawe pamiątki. Budowla zamkowa robi wielkie wrażenie. Doskonale widać, że zamek miał być nie tylko wygodny, ale i bronić jego mieszkańców przed najeźdźcami. A czasy, w których powstawał, były mocno niespokojne – wojny ze Szwecją, Turcją, Rosją trwały latami, a i o napadach Kozaków czy Tatarów trzeba pamiętać. Przed wrogami zamku broniła fosa i obronne mury z czterema bastionami na rogach. Sam budynek pałacowy powstał w stylu późnorenesansowym.
Zamek w Podhorcach

Jeden z bastionów

                Zamek zbudował Stanisław Koniecpolski w latach 1635-1640. Pod koniec życia przekazał posiadłość królewiczowi Jakubowi Sobieskiemu. W zamku gościł też sam król Jan III Sobieski. Potem przeszedł w ręce Rzewuskich i Sanguszków (ostatni właściciele).  Po II wojnie warownia została zaadaptowana na szpital, który w 1956 r. spłonął (zniszczone zostały dach i stropy). Po odremontowaniu dalej pełnił funkcję szpitala. Teraz od wielu lat trwają prace nad przywróceniem dawnej świetności, które na pewno nie skończą się szybko. Obecnie zamek należy do Lwowskiej Galerii Sztuki.            
Brama do zamku. Jak widać, turystów, chętnych do obejrzenia zamku, nie brakuje.
Na dziedzińcu
Widać, że trwa remont (choć pracowników widać nie było)

Na dziedziniec zamkowy wchodzimy przez solidną bramę. Wstęp do zamku jest płatny (o ile pamiętam, to kosztował chyba 10 hrywien). Widać, że prowadzony jest remont, bo są jakieś rusztowania, choć pracowników nie widać. Niestety, nie można wejść na „pokoje”. Zwiedzić można kazamaty – w podziemiach urządzono salkę z duchem, który ponoć tu straszy. Duch jest, jaki jest, ale podziemia robią wrażenie. Na poziomie parteru znajduje się ciekawa wystawa, pokazująca historię Podhorców i samego pałacu. Zdjęcia zamkowych wnętrz robią wrażenie. Jeszcze tylko wchodzimy na bastiony, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę i na bryłę zamku. Potem spacer dookoła zamku. Zachowały się jeszcze ślady dawnych ogrodów, można sobie wyobrazić, jakie były wspaniałe. Z drugiej (tylniej?) strony zamku znajdują się słynne tarasy, które stanowiły część ogrodów. Rozciąga się tam wspaniały widok na dolinę rzeki Styr, która bierze początek w Woroniakach.
Zamek od strony tarasów



Dopiero w porównaniu z sylwetkami ludzi widać, jak wielka jest to budowla

Z ciekawostek – zamek w Pohorcach „grał” w „Potopie” radziwiłłowskie Kiejdany. A na koniec prywatnie. Tuż przed wizytą w Podhorcach mój mąż przypomniał sobie, że w pałacu w tej miejscowości pracowała jego babcia. W związku z tym zapytaliśmy przewodniczkę Ukrainkę, jak daleko jest z Podhorców do rodzinnej miejscowości babci, czyli do Huty Pieniackiej (tak, tej która stała się symbolem mordów dokonywanych przez banderowców). Początkowo przewodniczka udała, że nie bardzo wie, o co chodzi, ale po naszych wyjaśnieniach stwierdziła, że Huta to gdzieś daleko, gdzieś tam na Wołyniu. Na posiadanej przez nas mapie (ukraińskiej) też nie było tej miejscowości. Dopiero po powrocie do Polski sprawdziliśmy i okazało się, że Podhorce i Huta Pieniacka leżą dosłownie 10 km od siebie. Gdyby pani przewodniczka powiedziała prawdę, to moglibyśmy odwiedzić rodzinną miejscowość, a raczej to, co z niej pozostało. 

Z tarasów rozpościera sie wspaniały widok na dolinę Styru


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz